Dzisiaj świętujemy. Nie byle co, bo drugie urodziny Marcina! Dopiero co był malutką fasolką, która nawet nie była w stanie przewrócić się z boku na bok, a teraz już jest wielki jak dąb, skacze, biega i wie, czego chce. Nim się obejrzymy, spakuje walizkę i wyprowadzi się z domu. To niesamowite! Ale niektóre chwile mogłyby trwać trochę dłużej.
Z okazji urodzin, poza masą wspaniałych prezentów od dziadków, Marcin otrzymał również papierowe miasto od sklepu Kapibara. To taka prosta zabawka, a daje tyle radości! Niby jest dla odrobinę starszych dzieci, ale przecież my też coś musimy od życia mieć :) więc w sumie dobrze, że Marcin nie był jeszcze w stanie złożyć wszystkich konstrukcji samemu. Podział pracy był sprawiedliwy. Marcin wypychał kształty domów z tekturowych bloków, my składaliśmy.
Złożone miasto również dostarcza sporej rozrywki, ale o tym powinien opowiedzieć już sam zainteresowany. Dodam tylko, że miał jedno zastrzeżenie. Bardzo chciał, bym otworzyła drzwi od garażu! W końcu autobus musi gdzieś parkować. Na razie rozłożyłam bezradnie ręce, ale pomyślimy nad takim drobnym udoskonaleniem :)
A jak się takie domki składa? Jak marzenie! Zawsze lubiłam manualne prace, a papierowe miasteczka to mój czuły punkt. Ale nie znoszę kleić! Zawsze wszystko się potem lepi. Okropność! Dlatego moje doświadczenia z tego typu zabawkami są raczej... mierne. Tym razem było inaczej! Bawił się nie tylko Marcin, ale i my. Domki wystarczy złożyć i trzymają się idealnie. Żadnego wycinania, żadnego klejenia. Zobaczcie:
Tak prezentuje się całe miasto. Wiecie, że zaprojektował je polski projektant? Robert Czajka.
Ale to nie koniec świętowania urodzin Marcina. Mamy w planach jeszcze jedną atrakcję, którą zostawiliśmy sobie na następne dni. Ale cii... żeby solenizant się nie dowiedział, bo popsujemy mu niespodziankę :)